Dlaczego ludzie chorują

36,40 

Description

Tłumaczenie z jęz. rosyjskiego Alla Alicja Chrzanowska quot;Wyjątkowa książka wyjątkowego człowieka, lekarza, homeopaty i astrologa z wieloletnią praktyką medyczną i terapeutyczną. Jej przeczytanie pozwoli zrozumieć, co i dlaczego powoduje w nas niedomagania zdrowotne oraz jak im zapobiegać, a warto pamiętać, że zapobieganie chorobie jest znacznie lepsze niż jej usuwanie. Jeśli nie chcesz chorować, jeśli chcesz żyć w harmonii ze swoim ciałem, jeśli chcesz zadbać o swoje samopoczucie sięgnij po tą książkę. Oddajmy głos Autorowi: bdquo;Jestem lekarzem, leczę ludzi, widzę ich, gdy są chorzy, gdyż zdrowi do mnie nie przychodzą. Zaklęty krąg zmusza ich i nas (lekarzy, terapeutów) do nieustannej pogoni za lekarstwami, coraz bardziej oddalając od prawdziwych i głębokich przyczyn choroby. Ale jak określić stan choroby lub stan zdrowia? Niedawno zacząłem rozumieć, że granica między tymi dwoma pojęciami jest bardzo względna. Dzisiaj przeczytałem wywiad z jednym bdquo;naszymrdquo;, który pojechał do Ameryki i nostryfikował tam dyplom. Przeczytałem i rozzłościłem się na niego z powodu snobizmu i lekceważenia ludzi, których on ma zamiar leczyć. Wszędzie widać tylko pieniądze i aparaturę do leczenia. Pojawia się pytanie ndash; a co leczymy i jak? (hellip;) Wydaje mi się, że jest nieco poniżające porównywać człowieka do worka kości, flaków i mózgu, ale z drugiej strony naiwnością jest sądzić, że proces myślenia może znacząco zmienić kod genetyczny lub los, którego sami sobie wymyśleć, niestety, nie możemy. A cóż na to On (Stwórca)? Patrzy i śmieje się z naszych głupich prób poznania samych siebie lub choćby wyjaśnienia czegokolwiek z tego, co się z nami dzieje.rdquo; Spis treści: Wstęp 1. Człowiek nie jest workiem kości, ale dużo mu jeszcze brakuje do świadomości kosmicznej 2. Fizyczne ciało człowieka posiada mądrość kosmiczną, ale automatyczny charakter funkcjonującego ciała sprowadza je do poziomu uduchowionych kamieni 3. Energia mężczyzny płynie z góry w dół, a energia kobiety ndash; z dołu ku górze 3.1. Czakra trzeciego oka ndash; zasada łącząca człowieka, jako jedynej całości, ze światem 3.2. Czakra gardła ndash; krzyk o dobru i złu, o anielskim i demonicznym 3.3. Czakra serca ndash; bdquo;hellip; i nam współczucie dano, tak jak dano nam błogostanrdquo; 3.4. Czakra splotu słonecznego ndash; bdquo;nie szczędząc żywota swegordquo; 3.5. Czakra seksualna ndash; bdquo;lód i płomieńrdquo; 3.6. Czakry górna i dolna ndash; bdquo;Jak na górze, tak na dolerdquo; 3.7. Całościowy model współdziałania między czakrami 4. Świetlany obraz socjalistycznego pacjenta 4.1. Wpływ wyobrażeń na stan zdrowia 4.2. Wydaje mi się 4.3. Wiem 4.4. Czuję 4.5. Dokonuję 4.6. Jesteśmy z Tobą 4.7. W odniesieniu do pytania o sens 5. bdquo;Mądra głowa ofiarowana głupcowirdquo;, jak mówiła moja babcia 5.1. bdquo;Belladonnę można podawać tylko mądrym dzieciomrdquo; ndash; twierdziła pewna moja znajoma 5.2. Zmuś głupca, by się modlił do Boga ndash; na pewno sobie głowę rozbije 5.3. Klepsydrahellip; odlicza czas 5.4. bdquo;Popiół Klaasa stuka do mojego sercahellip;rdquo; 5.5. Kiedy czakra manipury jest zbyt otwarta, to życie staje się trudne 5.6. Orgazm jako wyższy przejaw myślokształtów 5.7. Magia granatowo-zielona Zakończenie Fragment: Fizyczne ciało człowieka posiada mądrość kosmiczną, ale automatyczny charakter funkcjonującego ciała sprowadza je do poziomu uduchowionych kamieni. Często sam sobie zadaję pytanie, na ile bdquo;przypadkowymrdquo; i bdquo;bezwarunkowymrdquo; procesem jest życie w każdym swoim przejawie? Mniej mnie tutaj interesuje teoria doboru naturalnego, zgodnie z którą z czegoś prostego w przypadkowy sposób przy pomocy bdquo;wygodnychrdquo; mutacji rozwija się coś złożonego. Mniej mnie to interesuje, ponieważ bdquo;prosterdquo; w kontekście badań ostatnich dwustu lat okazało się takim (!), że pragnienie zrozumienia bdquo;złożonegordquo; okazuje się w ogóle nieosiągalne. Kiedy przychodzi do mnie człowiek i mówi, że ma kamienie w nerkach (myślę sobie: bdquo;Dobrze mu takrdquo;), zaczynam długo tłumaczyć mu, że każdy człowiek ma swój unikalny zestaw genów, które połączone w chromosomy, mieszczą się w jądrze każdej komórki wchodzącej w skład tkanek i narządów organizmu człowieka, a w związku z tym u niektórych ludzi przemiana materii i metabolizm organizmu ukształtowany jest w taki sposób, że nie wolno im jeść na przykład bdquo;kości rybrdquo;, które zawierają dużo fosforu, jako że jego nadmiar z powodu opisanych powyżej właściwości organizmu, może odkładać się w nerkach, które nie mogą wydalić go na zewnątrz, co z kolei prowadzi do powstawania kamieni w nerkach (to konkretne wyjaśnienie zawiera równo 87 słów, nie licząc znaków przestankowych). Radzę takiemu człowiekowi zrezygnowanie z jedzenia bdquo;rybich kościrdquo;, co doprowadzi do zmniejszenia ilości fosforu w organizmie, a to znaczy, że zmniejszy się ryzyko pojawienia się kamieni. Jednakże dość często tego rodzaju rady są pozbawione większego sensu, jako że chory często mówi, że on po prostu organicznie nie znosi bdquo;rybich kościrdquo;, a w związku z tym w ogóle nie rozumie, dlaczego mimo to on bdquo;dorobiłrdquo; się kamieni nerkowych. Może też być odwrotna sytuacja, kiedy do lekarza przychodzi pacjent z niskim poziomem magnezu we krwi. Lekarz przepisuje mu tabletki z magnezem, które nie tylko nie zwiększają jego ilości w organizmie, lecz odwrotnie, obniżają jego poziom jeszcze bardziej. Podobne okoliczności można zaobserwować na poziomie systemu odpornościowego, gruczołów wydzielania wewnętrznego, enzymów i innych subtelnych fizycznych fenomenów naszego organizmu. Czasami pojawia się wrażenie, że ktoś niewidzialny swoją żelazną ręką robi wszystko, żeby organizm z chorego przekształcić w bardzo chory, a potem cóż ndash;wziął i umarł. Ta bdquo;niewidzialna rękardquo; przedstawia sobą bdquo;reakcję zwrotnąrdquo; w regulacji homeostazy (stałości wewnętrznego środowiska organizmu). Ten mechanizm na wszystkich poziomach bardzo twardo kontroluje stopień reakcji zarówno całego organizmu, jak i poszczególnych jego komórek, a nawet części komórek. Dlatego często zewnętrzne wysiłki nie dają żadnego rezultatu, ponieważ tenże regulujący mechanizm, który doprowadził do obniżenia (podwyższenia) poziomu magnezu (lub czegoś innego), który możemy zdiagnozować, będzie następnie walczyć z bdquo;dowolnym przejawem magnezu w organizmierdquo;, a tym bardziej z jego przenikaniem ze środowiska zewnętrznego. W wyniku leczenia tej sytuacji wyłącznie tabletkami magnezu można uzyskać dwa rezultaty: albo poprawa w ogóle nie nastąpi, albo (przy zaordynowaniu baaardzo dużej ilości magnezu bdquo;po pięć złotychrdquo;) na jakiś czas jego poziom we krwi podwyższy się, ale czasowo ndash; dopóki organizm nie zaktywizuje jeszcze silniejszych sposobów walki z nim. Przy tym zaprzestanie podawania magnezu będzie oznaczać jeszcze gorszy stan, niż było to przed jego podaniem, gdyż doprowadzi do uzależnienia organizmu od lekarstwa o nazwie bdquo;magnezrdquo;, którego poziom w bdquo;naturalnych warunkachrdquo; z jakiegoś powodu wciąż się zmniejszał i zmniejszał w organizmie. Oczywiście czasami zdarzają się sytuacje, kiedy określonego elementu faktycznie nie wystarcza w przyrodzie jakiegoś lokalnego regionu, jak to zdarzyło się jakiś czas temu z jodem lub żelazem w trudno dostępnych górzystych okolicach. Jednakże wraz z rozwojem cywilizacji takie sytuacje stają się coraz rzadsze. Tym niemniej badania krwi, moczu i inne, które zlecają lekarze, regularnie pokazują zmniejszenie lub zwiększenie określonych wskaźników w wymienionych substancjach, co z kolei wywołuje uzasadnione zaniepokojenie u tego, kto uważa, że wszystko powinno mieścić się w granicach normy. Będąc bdquo;normalnymrdquo; lekarzem, myślę podobnie, ale wyjaśnienie bdquo;nienormalnościrdquo; pacjenta (a co za tym idzie, również sposobów jej usunięcia) szukam nie w przyczynach zewnętrznych (braku lub nadmiarze czegoś gdzieś tam), ale w wewnętrznych mechanizmach regulacji, przy czym całego człowieka, a nie jego poszczególnych, oddzielnych części. Prawie zawsze poszukiwaną przyczyną wewnętrzną jest automatyzm przejawień fizjologicznych, biochemicznych, endokrynologicznych, immunologicznych, nerwowych i innych reakcji, które inaczej nazywamy stereotypami adaptacyjnymi. Jak łatwo się domyśleć są one zapisane w genach, które tworzą chromosomy, te zaś stanowią jądro każdej komórki, tkanki i części naszego organizmu (śmierć Kościeja* znajduje się na końcu igły, która znajduje się w jajku, którehellip;). Automatyzm, jak uczą nas mądrzy następcy Darwina, być może ukształtował się w ciągu ewolucyjnego rozwoju człowieka od poziomu ameby (lub jeszcze lepiej od poziomu pierwotnego bulionu), zaś jak nas uczy religia, być może był wręczony człowiekowi przez Boga (razem ze zdolnością genetycznego przekazywania tych mechanizmów potomstwu), a być może, jak uczą nas oświeceni ezoterycy, jeszcze jakimś sposobem (na przykład według opinii Gurdżijewa poprzez bdquo;śpiącą świadomość człowieka-maszynyrdquo;). * Kościej Nieśmiertelny ndash; bohater baśni i bylin rosyjskich (uwaga tłum.). Głównym sensem istnienia tych automatyzmów jest to, że one są niezbędne do adekwatnego zharmonizowania mnóstwa niezależnych procesów podtrzymujących życie, jednego z drugim, po to, by poszczególne części organizmu nie pożarły siebie na wzajem, a także po to, żeby jakikolwiek, nawet bdquo;najważniejszyrdquo; fizjologiczny, biochemiczny, endokrynologiczny, immunologiczny czy nerwowy mechanizm nie zabrał dla siebie całego zapasu energii, sił życiowych i innych, kosztem pozostałych mechanizmów. A dokładniej, jeśli by wziął na jakiś czas, w związku z bardzo silnym czynnikiem rozdrażniającym (zewnętrznym konfliktem) lub przejawionym problemem (wewnętrznym konfliktem), to po pewnym czasie cały system (czyli cały organizm) powinien obowiązkowo wrócić do stanu początkowej równowagi i prawidłowych proporcji wszystkich jego części. Tutaj nasza myśl może pójść jednocześnie w wielu kierunkach, ponieważ wszystko, co zostało powiedziane powyżej wydaje się mi osobiście bardzo ważne i interesujące, jednakże na razie próbujemy rozmawiać tylko o samym fakcie istnienia takiego pojęcia jak automatyzm. Pewnego razu na wizytę przyszła do mnie miła babunia, która miała bardzo wysoki poziom glukozy we krwi ndash; 350 mg/% (norma 80-120) i bardzo chciała, żeby zrobić coś, by się on obniżył. W czasie rozmowy okazało się, że w niedalekiej przeszłości babunia leżała w klinice psychiatrycznej z powodu napadów agresji, co by nie powiedzieć wściekłości. Jak uczy nas partia, głodny człowiek (szczególnie mężczyzna) to zły człowiek, a wszystko dlatego, że u niego we krwi jest mało glukozy, co z kolei pobudza określone komórki układu nerwowego (na przykład przy pomocy adrenaliny, która jest antagonistą insuliny), cohellip;, co czyni głodnego człowieka złym i agresywnym. Opisany automatyzm jest bardzo potrzebny do tego, żeby nie umrzeć z głodu, szczególnie wtedy, kiedy jedzenia nie wystarcza dla wszystkich, ponieważ ten, kto przejawi więcej agresji, najprawdopodobniej dostanie najwięcej bdquo;żarciardquo;, a to znaczy, że nie umrze z głodu i przeżyje nawet w trudnych warunkach. W tym miejscu można napisać długą liryczną dygresję na temat walki o byt i o doborze naturalnym, które powinny były doprowadzić do tego, że przy życiu pozostawaliby tylko wyjątkowo agresywni ludzie, szczególnie w czasach totalnego braku bdquo;pożywieniardquo;, ale nie chciałbym oceniać oczywistych faktów (czy tak jest, czy nie), lecz zająć się samymi faktami, jak już napisałem wcześniej. Rozmyślając na temat opisanej powyżej babuni, doszedłem do wniosku, że może dla niej będzie lepiej z podwyższonym poziomem glukozy, niż gdyby miała wciąż awanturować się z ukochanymi wnukami czy dziećmi, choćby tylko z tego powodu, że oni ją bdquo;objadająrdquo;. Spytałem ją, jak wyglądają jej relacje z dziećmi i wnukami. Moje pytanie wywołało u niej łzy (odwrotna strona agresji, choć być może poziom glukozy był już tak wysoki, że zabrakło sił do walki). Ona odpowiedziała, że przez całe życie harowała na nich, karmiła ich i poiła, a oni, świnie takie (cytuję) po pierwsze jej kosztem się nażyli, a po drugie wymawiają jej, że ma niską emeryturę i im trudno ją wyżywić. Natomiast emeryturę ma niską dlatego, że mało w swoim życiu pracowała zawodowo, poświęcając cały swój czas i siły wychowaniu dzieci. Być może historia ta nie była tak dramatyczna, być może ją wymyśliłem przypadkiem, ale faktem jest to, że sama myśl o krzywdzie wywołała agresję, której siła była tak wielka, że dla jej zmniejszenia bdquo;zdrowy pierwiastekrdquo; organizmu, a być może reakcja ochronna doprowadziła do podwyższenia poziomu glukozy we krwi aż trzykrotnie (w stosunku do bdquo;normyrdquo;). Automatyzm zadziałał zadziwiająco. No i co?hellip; Jak mówią w Rosji: bdquo;Zmuś durnia, żeby się modlił do Boga, to on sobie łeb rozwalirdquo;. Lub jak mówi jeden mój znajomy: bdquo;Jeśli człowieka postawi się przy korbie, żeby nią kręcił, to po pewnym czasie ta korba nakręci na siebie jego kiszkirdquo;. Tutaj najważniejsze polega na tym, by nie wykorzystywać bdquo;taniej symbolikirdquo; i nie szukać ani w przytoczonym, ani w podobnych przykładach żadnych wyższych przejawień. W istocie rzeczy automatyzm został zbadany i opisany tak dokładnie, że niczego nowego powiedzieć o tym, na przykład mi, się nie uda. Jednakże koniecznie trzeba zauważyć, że automatyzmy mieszczą się na bardzo wysokich i subtelnych poziomach organizmu, kory mózgowej i struktur diencefalnych. Piętnaście lat temu trafiła mi w ręce wspaniała książka profesora Dilmana z Sankt Petersburga pod tytułem bdquo;Cztery modele medycynyrdquo;. Według tej książki najbardziej skomplikowanym jest model ontogenetyczny (od słowa bdquo;ontogenezardquo; ndash; rozwój indywidualny), która opisuje automatyzmy mieszczące się na poziomie przysadki mózgowej. Według autora mechanizm, który u dziecka prowadzi do wzrostu i rozwoju, z biegiem czasu prowadzi do procesów starzenia się (i śmierci). Dzieje się tak dlatego, że wrażliwość struktur centralnych (przysadki i podwzgórza) na działanie hormonów peryferycznych zmniejsza się z biegiem czasu. W związku z tym po to, żeby bdquo;normalnierdquo; (cyklicznie) funkcjonowały bdquo;wzajemne powiązaniardquo; w regulacji podstawowych sześciu hormonalnych mechanizmów (którym odpowiada sześć podstawowych hormonów: somatotropina (hormon wzrostu), tyreotropina (reguluje pracę tarczycy), adrenokortykotropina (ACTH, reguluje pracę nadnerczy), folikulotropina i lutropina (reguluje pracę jajników), parathormon (reguluje pracę przytarczyc), konieczne jest, żeby peryferyjne narządy z biegiem czasu wypracowywały wciąż większą ilość peryferyjnych hormonów. Wskazaną tendencję bardzo dobrze opisuje praca kobiecych narządów rozrodczych. U małej dziewczynki do tej pory nie następuje dojrzewanie płciowe, dopóki minimalnej ilości hormonów wypracowywanych przez jej niedojrzałe jajniki, wystarcza do tego, żeby zgodnie z zasadą bdquo;wzajemnych powiązańrdquo; zablokować odpowiednie tropiczne hormony przysadki. Jak tylko wrażliwość przysadki na hormony peryferyczne (w pierwszym rzędzie na estrogeny) obniża się na tyle, że te minimalne ilości estrogenów u dziewczynki już nie są w stanie zablokować wypracowywanie folikulotropiny, to przysadka zaczyna aktywnie pracować, wywołując podwyższenie poziomu estrogenów w organizmie, to z kolei prowadzi do zainicjowania rozwoju płciowego i rozpoczęcia cykli miesiączkowych u dziewczyny, w którą przekształca się teraz mała dziewczynka. Następnie działa właśnie automatyzm, dzięki któremu u kobiety z biegiem czasu jajniki wypracowują wciąż większą ilość hormonów płciowych, zaś kobieta staje się bardziej bdquo;kobiecardquo;. Następnie, w określonym momencie, przychodzi taka sytuacja, że przysadka jeszcze bdquo;potrzebujerdquo; estrogenów, lecz jajniki nie mogą wytworzyć ich więcej. Wtedy następuje załamanie się opisanego mechanizmu regulacji wypracowywania hormonów, co prowadzi do klimakterium, to znaczy do przerwania funkcjonowania automatyzmu. Jak łatwo zauważyć. bdquo;kiszki nakręciły się na korbęrdquo; (patrz wyżej). Opisane automatyzmy funkcjonują również na poziomie wszystkich pozostałych hormonów przysadki, co więcej, podobnego rodzaju procesy można obserwować na bdquo;terytoriumrdquo; całego naszego ciała, to znaczy wszędzie. …